Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2012-03-07

Olszewski: Na fatalizm najlepszy racjonalizm


Śmierć śmierci nierówna. Porównajmy choćby odejścia papieża czy Wisławy Szymborskiej, poprzedzone oba wieloletnimi chorobami tych sędziwych osób, do dramatu ofiar sobotniej katastrofy kolejowej pod Zawierciem. Ludzi, którzy w ostatniej minucie swego życia może czytali gazety, może wyglądali przez okno lub pisali sms-y do najbliższych, a jutro niedziela... Takie „ścięcie” dosłownie z tego padołu wywołuje wręcz ciarki, gdy sobie je spróbować wyobrazić. Przepotworna jest wszelka, nagła śmierć – niewytłumaczalna, perfidna, zła.


Ludzie zawsze się jej bali. Nie na darmo w katolickim hymnie/modlitwie Święty Boże znajduje się prośba: „od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie”, co tradycyjnie pozostaje bez odpowiedzi.

Zanim przytoczę potwierdzającą to czarną anegdotę (opartą na faktach!), najpierw opiszę wam, czym poparty był kiedyś ów lęk. Nagłą śmiercią wpadało się bowiem w tarapaty... na ziemskim padole! W średniowieczu jakiś mądry mózg upowszechnił tezę, która potem świetnie się przyjęła na linii kler-wierni, iż nagrodą, jaką Bóg daje człowiekowi za bogobojne, dobre życie, jest śmierć, która przygotowuje rodzinę do czyjegoś odejścia. Słowem zestarzeje się, pochoruje, osłabnie – stopniowo krok po kroku ktoś taki miał przeistoczyć niejako życie doczesne w wieczne.

Gdy więc doznawał średniowieczny Kowalski wylewu, pękł mu tętniak, powalił go zawał czy ewentualnie nieszczęśliwie spadł z konia, wspólnota i ksiądz brali to za znak od Boga – swoiste wskazanie antychrysta! Odmawiano mu więc pochówku, rodzinę z miejsca traktowano jak pariasów, cieszyli się ostracyzmem w najlepszym wydaniu. Tak ciemnota ponownie triumfowała w dziejach.

Dziś przynajmniej ofiary sprzed czterech dni czy katastrofy smoleńskiej mogą być w cudzysłowie spokojne, że nikt się nie będzie w ich losie doszukiwał diabelskiej jakiejś nici. Marne to jednak pocieszenie. Życzę każdemu, który to czyta, by nigdy w tego typu fatalizm nie wdepnął! Podobny apel, co w Święty Boże, tyle że nie skierowany directe do Boga, bo go nie ma, nie ma co więc sobie strzępić języka irracjonalnymi prośbami, których nikt nie słucha.

Teraz czarna anegdota, z kręgu dalekiej mi rodziny, choć bliskiej, bo z Olsztyna.

Mojej matki ciotka zmarła tam w 2009 roku. Pojechaliśmy na pogrzeb, choć z okazji śmierci dopiero usłyszałem o tym, że istniała. Była ponoć zatwardziałą ateistką aż do czasu, gdy w latach 80-tych zdiagnozowano u niej raka piersi. Ponieważ wykryto go we wczesnym stadium – wyleczyła go w dwa lata, co ta wzięła za dowód na „boską interwencję”, stając się wiodącą dewotką olsztyńskich chrześcijan.

Kilka razy w tygodniu chodziła do kościoła, weszła do rady parafialnej, a że była zamożna – fundowała Licheń (kwotą 10 tys. zł), wysyłała na Jasną Górę i do Rydzyka, hojna była na tacę, wypominki i kolędę – no idealna postać z perspektywy przewielebnych inkasentów. Bogu ufała bezgranicznie, tak też było feralnego dnia, w przeddzień procesji Bożego Ciała A.D. 2009. Ciotka/babka z mojej perspektywy, zanim wystawiła święty obrazek w okno, zdecydowała się je umyć i to kompleksowo – z dwóch stron. Mieszkała na siódmym piętrze, wykonała jakiś fałszywy ruch i tyle ją na tej wysokości widziano – spadła i zabiła się na miejscu.

Tak to przejechała się na swym statusie „wybranej”, którym ponoć po wielokroć się chwaliła. Kolorytu całej sprawie dodaje fakt, że nazywała się Anioł, a tu żywot zakończony w sumie lotem – zdumiewające. Tak na kanwie zakończonej wczoraj żałoby, uważam ją – w przeciwieństwie do wielu poprzednich – za zasadną.

Państwo powinno uczcić podobną tragedię swoistym dwudniowym wyciszeniem, byle bez przesady, bo z tej można zwariować. Flagi słowem do połowy, dostojnie, godnie, bez tego polskiego społecznego pseudointegrowania się z kolejną tragedią, podsycanego kilkudniowym serialem wszechmedialnym.

Przypominam sobie 2005 rok i zgon Jana Pawła II – żałoba trwała osiem dni, horror ponad ludzkie siły! Na okrągło 24 godziny dobowe w TV pokazywano jego twarz, w radiu 24h muzyka poważna, żałobne gazety, pozamykane lokale, a tu słońce, kwiecień – życie się budzi do życia!

Dochodziło do absurdów. Chcieliśmy z kilkunastoma kolegami wynająć któregoś dnia stojącą wolno halę widowiskową na dwie godziny, by rozruszać się trochę i pograć w piłkę – hala nie chciała zarobić. Żałoba! Jak grasz w piłkę czy biegasz – łamiesz żałobę – typowa polska zdurniałość w czystej postaci. Na szczęście był internet chociażby z dowolną muzyką, były książki, rower, pierwsze liście na drzewach – dało się nie uczestniczyć w tym czarnym, dyrygowanym, narzuconym odgórnie zdołowaniu! Ciekawe, czy jak umrze Ratzinger, Niemcy zdecydują się na podobny hołd? Oczywiście nie, tam nie szafuje się zdrowiem psychicznym żyjących w imię zmarłego nawet przez trzy duże „z”.

Tu, drugi odcinek, mieliśmy z okazji Smoleńska. Ta czkawka zresztą trwa do dziś. Każdemu chyba było ich wszystkich bardzo żal, każdy przeżył szok, ale dla mnie np. ranek bez przechrypłych czasem głosów Beatlesów to horrendum i nikt mi tu nie będzie dyktował, czego mam słuchać, nawet jak meteor uderzy w południe Polski i zabierze za sobą milion ofiar.

Nie potrzebuję w takich wypadkach (i wy pewnie też) pośrednictwa TVN24 czy głowy państwa, by poczuć ból, empatię i odebrać naukę, jak należy coś przeżywać. To nasza indywidualna sprawa, dlatego żałoba narodowa powinna być stonowana do bólu, ale nie wchodzić pod strzechy – nie tam jej miejsce. Nasze serca też biją prywatnym, nie państwowym „czujem”.

Taki wyszedł mi tym razem felieton (ze zgonem w tle), jakby na przekór wiośnie, jeszcze zimnej, choć wysłanej słońcem – zdarza się. Drugi tydzień mi nie wychodzi wstrzelenie się z optymizmem, jakimś dobrym, lawinowym przesłaniem! Może od jutra nowy świt weźmie górę.

Mamy ulubione moje święto – Dzień Kobiet, w Rosji przynajmniej znaczone setkami pijanych mężczyzn na ulicach, często z połamanymi wiązankami kwiatów – zdarza się. Aż smak, że te dwie wielkie nacje zmierzą się podczas Euro, idzie czas smaczków i delicji – doceńmy to.

LESZEK OLSZEWSKI

  2012-03-07  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106634541



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.