Pogoda sprzyja spacerom, na ulicach pełno ludzi. Przeszedłem się po Iławie i przypadkiem trafiłem na miejski rynek. Nie na Stare Miasto, ale na targowisko przy straży pożarnej. Warzywa i owoce, kwiaty, zabawki i niemieckie słodycze… Jest w czym wybierać! Targ żyje i ma się dobrze!
Dotąd ulegaliśmy czarowi Biedronki, Żabki i galerii handlowych. Tymczasem na rynku jest kilkanaście rodzajów jabłek! Można kupić świeże warzywa i przy okazji pogadać ze sprzedawcami. Z kasjerką w supermarkecie porozmawiać ciężko bo wisi nad nią kamera, która pilnuje jej wydajności. Na rynku nikt nad nikim nie stoi, czas płynie wolno, po ludzku. Można dotknąć, spróbować, poplotkować. A jednak klientów mało.
Podoba nam się wypad do supermarketu, iluzja zachodu. Niby wszystko świeże, ładne i pachnące. Podłoga czysta, parking blisko… Tymczasem rynek to handel jak sto lat temu. Nic się nie zmieniło. I nie musi. Bo po co?
W niemieckiej Bremie, w samym środku miasta jest targ warzywny taki sam jak nasz. Stoiska na chodniku, sprzedaż z samochodów. Marchewki, ziemniaki, kalafiory… Brema leży blisko Hamburga i nie ma wątpliwości, że to zachód Europy. Nasz rynek niczym nie różni się od tego w Bremie, Londynie, Rzymie. My się różnimy.
Rzuciliśmy się na galerie handlowe pełni kompleksów i spragnieni zachodu. Rynek to dla wielu symbol biedy. Podoba nam się parking w galerii, winda i pozory ekskluzywności. Ruchome schody, przeszklone wystawy i ładne światło. Na rynku zimą jest zimno a latem ciepło, jak pada deszcz to jest mokro.
Na rynku w Bremie jest dokładnie tak samo, podobnie w Londynie! Tyle, że tam ludzie nie muszą udowadniać, że są zachodni i chętnie robią zakupy na placu. U nas ciągle szarpiemy się między wschodem a zachodem. Ci na rynku są wschodni, ci w galeriach handlowych to już obywatele zachodu.
Tak jakby winda, klimatyzacja i marmur na podłodze czegokolwiek dowodziły. W Tokio nie znalazłem ani jednej galerii handlowej w rozmiarze naszej Galerii Jeziorak. Jest za to mnóstwo małych sklepów. W Londynie butiki to najlepsze miejsce na zakupy! W galeriach handlowych jak Westfield jest oczywiście tłum, ale poszukujący mody kierują swoje kroki raczej na Shoreditch i New Bond Street. Tam projektanci znani i początkujący sprzedają swoje kolekcje.
Z rynkiem w Iławie, w dziedzinie mody, skutecznie konkurują second handy i tzw. chińskie sklepy. W second handach można kupić tańsze i lepsze ubrania niż w sklepach. Jedyny minus, dla niektórych nie do przeskoczenia, to właśnie to, że ubrania są po kimś. Znam dużo osób, które nie są w stanie założyć po kimś ubrania i second handy omijają szerokim łukiem. Nie będę przekonywał do noszenia używanych ubrań. Sam nie mam z tym problemu i dzięki temu oszczędzam. Mało tego, jestem ekologiczny, bo wykorzystuję to, czego ktoś inny już nie chce. Recycling to nie tylko segregacja szkła, papieru i plastiku.
Przy okazji mody na ekologię przytoczę anegdotę. W Toruniu mieliśmy bardzo ekologicznych znajomych. Kiedy urodziło im się dziecko, oczywiście sięgnęli po ekologiczne pieluszki tetrowe. Bo pampersy piją wodę na wysypisku śmieci i nie ulegają rozkładowi. Po kilku tygodniach mama dziecka przyznała się, że na noc zakłada córce pampersa, bo tetra się nie sprawdza. Dziewczynka budziła się w nocy z płaczem, bo miała mokro. Pampers pozwala spać spokojnie nie tylko dziecku, ale i rodzicom. Dla naszych znajomych przejście na pampersy nocą było zdradą własnych poglądów. Byli bardzo konsekwentni w swojej postawie i dbali o planetę jak tylko mogli, korzystając z komunikacji publicznej i rowerów, segregując odpadki i unikając zbędnych opakowań.
Byłem niedawno służbowo w pewnej restauracji iławskiej. Znam to miejsce (zresztą nie jedyne w Iławie) z talerzy – UFO, o których pisałem niedawno (duża powierzchnia z małym wgłębieniem na jedzenie). Tym razem zamówiłem lody. Cena 15 zł. Liczyłem, że chociaż porcja będzie solidna, bo w popularnej iławskiej lodziarni za 15 zł dostałbym potężnego loda. Jak bardzo się myliłem! Na płaskim talerzu leżała rozpływająca się lodowa kupka wielkości może dwóch kulek. Lód polany sosem i przybrany kilkoma owocami szybko zniknął z talerza pozostawiając złość i głód. Dałem się zwieść! Nigdy więcej!
Znajomy niedawno opowiadał, że poznał ładną i ciekawą dziewczynę. Postanowił ją zaprosić do znanej restauracji w Iławie. Odradziłem mu. W tej restauracji jedzenie podaje się właśnie na talerzach UFO. Takich restauracji jest w Iławie kilka, nie napiszę, o którą dokładnie chodzi. Randka na głodno? We wspomnieniach dziewczyny pozostanie głód. Człowiek najedzony jest szczęśliwy, głodny będzie myślał tylko o jedzeniu, nie o amorach. Szkoda, że w Iławie są tylko dwie romantyczne kawiarnie. Ta romantyczność i tak jest mocno naciągana, bo w jednej podaje się piwo a w drugiej jest tak mało miejsce, że nie ma się gdzie schować. Jeśli złapiemy dziewczynę za dłoń wszyscy to zobaczą.
Kawiarnie są wylęgarnią romansów – ich brak pewnie ma duży wpływ na życie miłosne w Iławie. Gdzie więc zaprosić dziewczynę na pierwszą randkę? Do drogiej restauracji na głodowe porcje, czy do kawiarni ryzykując, że przy stoliku obok miłośnicy piwa zaczną głośno mówić, co myślą? Może do kawiarni z bardzo dobrymi ciastkami, w której jednak są chyba tylko cztery stoliki i akurat wszystkie mogą być zajęte?
Zauważyłem, że młodzież w ogóle nie chodzi do kawiarni, uwielbia za to ławki. Szczególnie popularne są te przy iławskim kinie. Położone w zagłębieniu, otoczone żywopłotem i drzewami dają namiastkę intymności. Na tych ławkach, pomiędzy czerwonym kościołem a jeziorem, usta nastolatków spotykają się ze sobą częściej niż w kawiarniach. Czy ktoś jeszcze pamięta kawiarnię w parku z lampkami na dotyk? Istnieje do dziś, ale w innej formie i bez lampek. Tamta kawiarnia tętniła życiem i była źródłem wielu miłości, które przetrwały długie lata. Lampki na stołach można było ściemniać i rozjaśniać na dotyk. Smutne, że dziś pełno jest barów, restauracji ale nie ma intymnych kawiarni dla zakochanych…
Na bezrybiu i rak ryba, więc na randki polecam kebab. Można się najeść, nie ma tłoku i można spokojnie porozmawiać. Jest to miejsce w centrum, więc po jedzeniu można pospacerować nad Jeziorakiem. Przy okazji można spróbować nieco egzotycznego jedzenia. Szczególnie smaczne są mini ciasteczka na deser. Zaznaczę, że ogólnie wolę polską kuchnię, ale przecież nie polecę baru mlecznego na randkę!
* * *
Plotka niesie, że Piotr Żuchowski już rozdzielił stanowiska wiceburmistrzów Iławy! Tak, proszę Państwa! Pół roku przed wyborami wszystko już wiadomo. Potocznie nazywa się to dzieleniem skóry na niedźwiedziu, ale w polityce wszystko wolno. No, prawie wszystko.
Mądrzy ludzie mówią, że jeszcze trzeba wygrać wybory, ale czy politycy słuchają mądrych ludzi? A co będzie, jak wybory wygra Adam Żyliński? Co będzie jak PSL z Żuchowskim zostanie wycięty przy urnach w pień przez wyborców?
Plan Żuchowskiego i Rygielskiego (PO) jest prosty jak instrukcja golarki. Iść szerokim frontem przeciwko Żylińskiemu. Zaprosić różne środowiska na listy i uderzyć Żylińskiego z kilku stron. Z lewej, z prawej i ze środka. Radna wszystkich odcieni Ewa Jackowska ze Starego Miasta aż przebiera nóżkami, podczepiła się na okazję i już wiosłuje do mety.
A co na to iławski PiS? Na razie patrzy się z boku na te przepychanki i spokojnie, jak Kot Prezesa na protesty pod domem Kaczyńskiego, nie reaguje.
Polityka jest skomplikowana jak szachy. Trzeba planować na długo do przodu. Moim zdaniem, PiS weźmie władzę nawet (co niemal pewne) jeśli wybory w mieście wygra Żyliński. Rada trafi do PiS (co już pisałem), powiat również. Nie widzę miejsca dla PSL. Wieś też jest po stronie PiS.
W Iławie burmistrz będzie zmuszony do negocjacji z PiS, albo grozi nam pat z czasów burmistrza Maśkiewicza. Wtedy rada blokowała większość planów włodarza miasta. Jednak Żyliński udowodnił, że potrafi znajdować wspólny język nie tylko z lewicą, ale prawicą też. To może być ciekawe.
Platforma zniknie, ale pozostaną ludzie. Pytanie: czy wypłyną w nowym rozdaniu? Kto się ostanie? Czołowi działacze powiatu mają już emerytury i miękko wylądują na działkach i przy wnukach. Problem będą mieli jednak ci młodsi z kredytami mieszkaniowymi na głowie. Mogą zostać bez pracy. PiS ma wielu swoich młodych ludzi, którymi obsadzi urzędy.
Wyborcy chcą zmian. Ostatnie 25 lat oglądamy te same twarze w różnych konfiguracjach. Nadchodzące wybory samorządowe mogą okazać się końcem epoki KLD-UW-PO.
BARTOSZ GONZALEZ
Iława. Targowisko to nie symbol wschodu i biedy,
ale bogactwa i zachodu! Nie wstydźmy się!
Każde szanujące się miasto zachodnie
ma porządny rynek