Dyskusji o kontaktach władz Iławy
z niemieckim inwestorem ciąg dalszy
Były burmistrz Iławy Adam Żyliński oraz jego zastępca Stanisław Kieruzel spotkali się z radnymi z komisji gospodarczej przy Radzie Miejskiej. Władze Iławy poprzedniej kadencji złożyły wyjaśnienia na temat listu intencyjnego, jaki w październiku podpisały z koncernem OETKEN.
Adam Żyliński:
W roku 2001 przez Franka Sistermanna rozpoczęliśmy rozmowy na temat tego, by pomógł nam znaleźć kogoś, kto by z kolei nam pomógł zrealizować przedsięwzięcie o charakterze turystycznym. W sierpniu 2001 roku zaprosiliśmy do Iławy firmę projektową i deweloperską Jurgena Oetkena z Niemiec. Rozpoczęły się poważne rozmowy, które trwały bardzo długo. Niestety zbliżały się wybory samorządowe, pojawił się element dużej nerwowości po obu stronach. My w pewnym momencie posiłkowaliśmy się ekspertyzą firmy, która ma ogromne doświadczenie, jeżeli chodzi o kontakty międzynarodowe, to jest kancelaria adwokacka pana Jasińskiego w Warszawie. Pan Jasiński odradził nam absolutnie podpisanie umowy przedwstępnej. Zaproponował, jeżeli już, zamianę na list intencyjny z dwoma uwagami. Jedna dotyczyła hipoteki na konkretny teren, a druga uwaga dotyczyła zobowiązania jeżeli chodzi o wysokość kary. Partner niemiecki absolutnie nie chciał tego przyjąć do wiadomości. My z determinacji, na zasadzie takiej, że należy ponosić ryzyko – bo za to nam płacą – zdecydowaliśmy się podpisać ten list intencyjny w takiej treści. Zwalniało nas to z obowiązku przedstawienia tego, w gorączce przedwyborczej, radnym. Zwracam też uwagę, że jak mnie pamięć nie zawodzi, to sytuacji, gdzie balansowałem na krawędzi prawa, a często musiałem później prawo nadrabiać, przeżyłem w tym mieście mnóstwo.
Stanisław Kieruzel:
List intencyjny powstawał bardzo długo. Jego treść zmieniała się bardzo często. Na posiedzeniach zarządu miasta list był omawiany bardzo często, został też przedstawiony Radzie Miejskiej. Więc ten list, można powiedzieć, był publicznie znany.
Adam Żyliński:
Chciałbym odnieść się teraz do roztaczanej wizji tych ponad stu hektarów, która miasto będzie musiało wnieść do spółki. Otóż pobudowanie samego hotelu bez programu towarzyszącego nie ma żadnych szans w mniejszych miejscowościach. W ten sposób można budować hotele w Warszawie czy w Krakowie. U nas powstać musiałby cały turystyczny kompleks z zapleczem. Jak śledzę wydarzenia w kraju, to obserwuję zniecierpliwienie inwestorów zagranicznych brakiem w Polsce jednego ośrodka decyzyjnego. Polska biurokracja, zamiłowanie do powoływania wszelkiego rodzaju komisji, analiz, dyrektyw sprawia, że inwestorzy przenoszą się tam, gdzie takie rzeczy odbywają się w sposób błyskawiczny i bezpieczny. Niemcy wyrażali wręcz konieczność, żeby ten list podpisać przed wyborami. Z ich punktu widzenia wynikało to z powodów oczywistych – szykuje się jakaś zadyma, a nowe ułożenie listu trwałoby co najmniej pół roku. Tymczasem oni rozpoczęli już prace przygotowawcze.
Radny Stanisław Żygadło (SLD):
Jak pan sobie wyobraża realizację tego listu intencyjnego w odniesieniu do gruntów nie będących własnością miasta? Uważam, że obowiązkiem było zasięgnięcie opinii rady przed podpisaniem listu intencyjnego, mającego znamiona umowy cywilno-prawnej.
Adam Żyliński:
W liście intencyjnym dysponujemy terenem, który jest po zakładach drobiarskich. Natomiast wyraźnie sygnalizujemy cztery inne fragmenty miasta. Nic nie było w próżni. Natomiast po rozmowach z sekretarzem PTTK, Andrzejem Gordonem i z dyrektorem administracyjnym Jerzym Kuncem byliśmy na zasadzie absolutnego przyrzeczenia, że „Italiana” będzie przez miasto wykupiona. Prowadziliśmy też rozmowy na wyspie z trzema pozostałymi ośrodkami.
Radny Marcin Woźniak (SLD):
Miałem możliwość zapoznania się z protokołami i uchwałami miasta za ostatnią kadencję. I co stwierdziłem? Że nie ma tam śladu na temat firmy OETKEN. Czy te rozmowy były prowadzone na zasadzie aż takiego partnerstwa, że nie potrzebne były żadne notatki? Jaki był wiec sposób prowadzenia negocjacji?
Adam Żyliński:
Wyraźnie OETKEN zastrzegał nam nienagłaśnianie sprawy medialnie bez sfinalizowania całego przedsięwzięcia. Poza tym cechą nowego samorządu, przepraszam że to powiem, jest niesamowita amnezja. Część z obecnych członków rady pracowała w poprzedniej radzie i powinna pamiętać, że list OETKENA został przeczytany w całości. Natomiast na zarządzie list ten był przedmiotem wielogodzinnych dyskusji. Ja nigdy nie miałem zamiłowania do tego, żeby na każdą okoliczność produkować sterty dokumentów. Teraz ja mogę się też zapytać was: jaką obecny samorząd ma dokumentację po trzymiesięcznych rozmowach z OETKENEM?
Stanisław Kieruzel:
Po pierwsze hipoteka jest tutaj największym punktem, który może obalić lub potwierdzić sens listu intencyjnego. Chcę podkreślić to, że hipoteka bez zgody Rady Miejskiej nigdy nie byłaby założona. W którymś momencie musiałaby ta zgoda być. Po drugie hipoteka to nie jest zapłacenie komuś jakiejś kary, nie wiadomo z jakiego powodu, czy też wydatkowaniem jakichkolwiek środków. Hipoteka jest to zabezpieczenie na wypadek nie wypełnienia swoich wierzytelności.
Wiceburmistrz Benedykt Dudka:
Jakim OETKEN jest partnerem, skoro żąda aż takich zabezpieczeń. Co było by, gdyby rada nie wyraziła zgody na hipotekę?
Adam Żyliński:
Nadgorliwość w kwestii zabezpieczeń z ich strony jest kwestią normalną, bo oni naszego kraju nie znają i nie rozumieją.
Stanisław Kieruzel:
Jeżeli chodzi o układ właścicielski, to w przypadku, kiedy miasto miałoby 51%, a nie 49% – jak jest zapisane w liście intencyjnym – to drugi inwestor, czyli OETKEN, nie angażowałby środków. Poza tym zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych w każdej sytuacji musiałby być organizowany przetarg, w którym OETKEN musiałby startować.
Adam Żyliński:
Jeżeli państwo oceniacie z własnej perspektywy, że złamaliśmy prawo jako zarząd miasta, wkraczając w fazę hipoteki, to rozstrzygnijcie czy chcecie tej hipoteki czy nie i potwierdźcie to uchwałą Rady Miejskiej, zamiast dyskutować o liście w kategoriach „ważny” czy „nieważny”.
Radny Marek Lewandowski (PO):
Czy jest taka możliwość, żeby zmienić treść listu intencyjnego i w jakim zakresie można to zrobić?
Adam Żyliński:
Według moich rozmów i mojej oceny, można zmienić niewiele albo nic. Albo więc państwo akceptujecie i poprawiacie według własnej oceny prawnej, albo nie.
Przewodniczący komisji Henryk Dzierzęcki (SLD):
My, jako komisja, nie uważaliśmy, że intencje pana i pana zastępcy były niedobre. Na pewno ryzyko trzeba ponosić i nie byłoby tego tematu, gdyby wybory wygrał pan. W związku z tym, że te opinie prawne na temat listu były negatywne, komisja wystąpiła z wnioskiem, że od tego listu trzeba odstąpić, natomiast dalsze negocjacje prowadzić.
Adam Żyliński:
Teraz to już jest wasz ból. Teraz wy ponosicie odpowiedzialność za to, co się dzieje w naszym mieście.
Radny Eugeniusz Dembek (SLD):
Ja się z tym nie zgadzam. List został moim zdaniem podpisany pod zapotrzebowanie wyborcze. Przykre to, ale prawdziwe. Jeżeli pan podpisał list, a teraz nowa rada będzie decydować, czyli wrzucono coś, za co nie będzie się już odpowiadać. A można było przesunąć podpisanie listu o dwa tygodnie. Pan przewidywał, że nie przeskoczy już drugiej tury, ale chciał pan zaskoczyć następnych, niech się kotłują w tym. Teraz pan wyjdzie sobie dobrze, a my będziemy ponosić za to odpowiedzialność. Cenię sobie ludzi, którzy są odważnymi, rzutkimi. Pan takim jest, ale gdyby pan swoim majątkiem gospodarował, to by się pan zastanowił 10 razy. A pan gospodarował mieniem społecznym. Jeżeli pan to na sesjach poruszał, to jaki problem było podjąć to uchwałą i wtedy miałby pan ręce rozwiązane. Jeżeli wyprzedaje się ziemie i jest 51% nie naszego udziału, to jest to grabież. Czy my teraz możemy być pewni, że to co pan zrobił, będzie się opłacać Iławie? Pan daje gwarancje, że to się będzie opłacało?
Adam Żyliński:
Wystąpienie pana Eugeniusza Dembka pokazuje, że cały nasz czas zmarnowaliśmy. Jego wnioski są skrajnie różne od tego, co pragnęliśmy powiedzieć. Poza tym mówienie o grabieży majątku i tak dalej, wie pan to się przykro słucha. Nie jest pan na wiecu z Andrzejem Lepperem, tylko na samorządzie terytorialnym. Niech pan nie używa określeń, które daleko wykraczają poza materię naszej dyskusji. Natomiast jeszcze raz podkreślam jedną rzecz o tych udziałach i o tym co ma rada do wykonania. To nie jest tak, jak pan mówi, że ktoś podrzucił kukułcze jajo, tylko bieg wydarzeń polega na tym, że teraz do gry musi wejść rada. I teraz wejdzie albo nie wejdzie.
Benedykt Dudka:
Dla mnie podpisanie listu intencyjnego i to co pan Żyliński mówił i kolega Kieruzel, i to że tylko miało to na celu, w takiej formie, obejście ustawy o zamówieniach publicznych, to ja tylko powiem, żal mi panów. Dziękuję.
Adam Żyliński:
Ostatni raz ja podkreślę jedną rzecz. Ja wiem, że nam się ciężko rozmawia panie Benedykcie. Tłumaczę, że przedsięwzięcie nie miałoby sensu, gdyby pakiet większościowy miało miasto Iława, ponieważ tenże partner musiałby stawać do wszystkich przetargów dotyczących swojego wkładu pracy. Jeżeli państwo nie przekroczycie tej bariery mentalnej, to nie mają szans dalsze dyskusję z OETKENEM. To jest punkt wyjścia. Inwestor ten wchodzi w postaci włożenia swojej pracy. Możemy to przenieść na grunt polski, mamy przecież wspaniałych architektów. Ale oni zażądają za to zapłaty, setek tysięcy euro. Na tym etapie już nie ma sensu tej rozmowy kontynuować.
Marcin Woźniak:
Ja takiej spółki z firmą Oetken nie widzę, bo my partnerem dla tej firmy nie jesteśmy. Nie jesteśmy dlatego, że nie jesteśmy w stanie zaoferować nic. Dzisiaj miasto musi się borykać z tym, czy obciąć tu, czy tam. Powiem szczerze, że zgodzę się z burmistrzem Dudką, na potrzeby wyborów robi się różne rzeczy. Ja pana o to nie podejrzewam tak dalece. Przez 12 lat kierował pan tym miastem i efekty są również widoczne. Tego nikt nie będzie nigdy negował. Ale już byliśmy w ogródku, już witaliśmy się z gąska i na tym koniec, niestety panie burmistrzu. Cieszę się, że chociaż tyle udało nam się wyjaśnić. W dalszych rozmowach z firmą OETKEN, czy inna firmą, burmistrz Maśkiewicz takich błędów nie będzie popełniać.
Adam Żyliński:
Ja się cały czas powstrzymuję, jeżeli chodzi o kwestię OETKENA, bo już były próby, żeby nawiązać kontakt z tą firmą i zaproponować jej inne miejscowości w Polsce. Natomiast ja jestem mieszkańcem Iławy i tego z pobudek czysto lojalnych czynić nie mogę. Natomiast ja bym chciał, abyście państwo jak najszybciej rozstrzygnęli problem iławski, bo ja bym wtedy chciał wrócić do gry w kategoriach reprezentanta OETKENA na Polskę i pokazać im, że nie jest w tym kraju tak tragicznie. Jestem otwarty na to, by jedno miasto im zaproponować do ewentualnego zainwestowania zgodnie z ich logiką.
Henryk Dzierzęcki:
Rozmowy z firmą OETKEN muszą być dalej prowadzone. Błędy się zdarzyły, ale musimy znaleźć jakieś wyjście.
Przygotowała:
SYLWIA ANTCZAK
O co chodzi z tym OETKENEM?
Władze Iławy w październiku 2002 roku podpisały list intencyjny z niemieckim koncernem OETKEN, w którym obie strony zobowiązały się doprowadzić do ogromnej inwestycji turystycznej w Iławie. Na miejskich terenach niedaleko Jezioraka (przy ul. Dąbrowskiego – po dawnych zakładach drobiarskich – i w miejscu po „Italianie”) oraz na samej wyspie Wielka Żuława miałby powstać hotel, centrum konferencyjne, aqua-park oraz wioska turystyczna. Jeśli biznes-plan byłby dla projektowanego przedsięwzięcia pozytywny, wówczas miasto zawiązałoby z koncernem spółkę, która zajęłaby się poszukiwaniem inwestora (zakładano, że współinwestorem będzie również sam OETKEN). Gdyby inwestycja wypaliła, pracę znalazłoby kilkaset osób, a Iława stałaby się wyjątkowym w skali europejskiej centrum turystycznym.