Iławscy radni przyjęli uchwałę zobowiązującą burmistrza do podjęcia negocjacji i podpisania listu intencyjnego z firmą Baltica Project Management w sprawie zagospodarowania wyspy. Pod wpływem wypowiedzi radnego Witkowskiego wywiązała się między radnymi gorąca dyskusja, która nie zmieniła jednak wyniku głosowania.
– Nie chciałbym, aby pan burmistrz oraz jego urzędnicy zajmowali się zagospodarowaniem wyspy – powiedział na sesji w ratuszu radny Henryk Witkowski. – Głos sprzeciwu podyktowany jest z dwóch powodów: po pierwsze brakiem zaufania do tej ekipy. Powodów braku zaufania jest wiele. A po drugie firma, która się tym zajęła, jest zupełnie nieznana. List intencyjny to już umowa, a źle zredagowana może wpędzić Iławę w zobowiązania, których nasz budżet nie wytrzyma.
Witkowski postawił pytanie, czy władza może tak bardzo ryzykować społecznym majątkiem, czyli miejskimi gruntami. Powiedział, że być może to głosowanie rozpocznie procedury zmierzające do sprzedaży wyspy. On sam nie ma nic przeciwko temu, tylko chciałby znać przyszłego nabywcę, o którym dziś wie bardzo mało.
NIE MA MOWY O SPRZEDAŻY
– Być może pan radny źle słuchał, ale nikt nie mówi o sprzedaży wyspy – odparł burmistrz Iławy Włodzimierz Ptasznik. – Nikt nie ma złych zamiarów. Dziwi mnie pana podejście. Wszyscy dążymy do tego, by Iława się zmieniała, chcemy ją unowocześniać.
Radny Paweł Hofman wprost zapytał o konkretne zarzuty wobec „ekipy burmistrza”, bo on również (jako radny PO) się do niej zalicza.
– Brałem udział w wielu rozmowach burmistrza z potencjalnymi inwestorami, również na ostatnich targach Expo Redl. W każdej z tych rozmów burmistrz podkreślał, że wyspa Wielka Żuława nie jest na sprzedaż – włączył się do dyskusji radny Marcin Woźniak. – Wypowiedź radnego Witkowskiego stawia nas jako radnych w bardzo złym świetle. Bez względu na ugrupowanie, wszyscy tu pracują na rozwój tego miasta. Czuję się obrażony przez radnego Witkowskiego. Proszę mnie nie wrzucać do jednego worka ze złodziejami, macherami i szmuglerami gruntem. To jest nieuczciwe.
Wiceprzewodniczący rady Andrzej Pankowski stwierdził, że Witkowski ma prawo na wyrażenie swojej opinii, ale także poczuł się obrażony wyrażeniem o braku zaufania dla „ekipy”. Podkreślił, że społeczeństwo Iławy ma do burmistrza Ptasznika pełne zaufanie.
– Miarka się przebrała, kolego Witkowski – oburzył się radny Włodzimierz Harmaciński. – Trzeba ważyć słowa tym bardziej, że była okazja do swobodnej dyskusji. Wówczas takiej opinii nie było. Nie wiem, czy chodzi tu o populizm, czy pod wpływem czyjejś inspiracji... Zaczynam się zastanawiać, czy to własne przemyślenia kolegi. Jeśli tak, to powinny pojawić się w innej formie i w innym czasie.
W obronie Witkowskiego stanął radny Eugeniusz Dembek. Stwierdził, że każdy ma prawo się wypowiedzieć i radnym nie przystoi go ganić.
MIAŁ NA MYŚLI PRACOWNIKÓW
– Jeśli kogoś z radnych obraziłem, to przepraszam – powiedział Witkowski. – Mówiąc o „ekipie”, miałem na myśli obu panów burmistrzów oraz ich pracowników, absolutnie nie mając na myśli rady, bo my pełnimy tu inna funkcję, kontrolną.
Witkowski dodał jeszcze, że nie wierzy, by inwestorzy włożyli miliard złotych w grunt dzierżawiony – który nigdy nie będzie do nich należał.
– Wyspa do tej pory była zostawiona nie wiadomo po co i dla kogo – odparł radny Wojciech Kwiatkowski. – Moim zdaniem to miejsce, które ma szansę stać się ważnym elementem rozwoju miasta.
W trakcie głosowania nad uchwałą upoważniającą burmistrza do negocjacji z Baltica Project Management z Łodzi oraz do podpisania listu intencyjnego (uzgodnionego wcześniej z radą), rękę do głosu „przeciw” podniósł tylko radny Witkowski.
JUSTYNA JASKÓLSKA
Radny Marcin Woźniak poczuł się obrażony wypowiedzią Witkowskiego
Henryk Witkowski jako jedyny radny sprzeciwił się podjęciu uchwały uprawniającej burmistrza do podjęcia negocjacji z firmą Baltica Project Management w sprawie zagospodarowania wyspy Wielka Żuława