Znalazł go syn. Wisiał na wale napędzającym wiatrak. To nie było samobójstwo. 42-letni Dawid Ziółkowski chciał tylko coś naprawić przy wiatraku. Wszedł na platformę i w momencie gdy sprawdzał urządzenie pod wał napędzający wiatraka prądotwórczego dostał się rękaw jego kurtki. Wciągnęło mężczyznę i owinęło wokół wału. Przyczyną śmierci było skręcenie karku.
Od kilkunastu lat gospodarstwo Ziółkowskich jest wspomagane przez wiatrak prądotwórczy, który Czesław Ziółkowski od podstaw zbudował z synem Dawidem. Prąd, jaki wytwarza wiatrak, jest wykorzystywany do ogrzewania ich domu i niektórych sprzętów.
MIAŁ TYLKO POPATRZEĆ
Gromoty gm. Iława. Środa 9 lutego około południa: – Syn poszedł na podwórze – opowiada Czesław Ziółkowski, ojciec nieżyjącego Dawida. – Miał coś sprawdzić przy wiatraku, ale nie było mowy, by wchodził na górę. Zawsze, gdy coś naprawiał przy nim, wcześniej wyłączał silnik.
Ojciec był spokojny. Siadł w fotelu i zaczął czytać gazetę. Włączył też piecyk ogrzewania.
– W pewnym momencie zgasła kontrolka na piecyku – mówi dalej Ziółkowski. – Pomyślałem, syn że wyłączył wiatrak. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś się stało.
WISIAŁ W ŚRODKU
– Po jakimś czasie zaczęło mnie to już denerwować i wyjrzałem przez okno zobaczyć, co on tam właściwie robi – opowiada pan Czesław. – Był na platformie, więc zawołałem wnuka, by pobiegł tam i zapytał, czy długo jeszcze będzie tam grzebał.
Marcin, syn Dawida, pobiegł na podwórze. Jego ojciec był na platformie tuż pod skrzydłami wiatraka. Chłopiec nie pomyślał, że ojciec już nie żyje.
– Wnuk wołał do niego, ale ten nie słyszał – mówi starszy pan. – Znów kazałem mu tam iść i podejść bliżej, by się dokładnie dowiedział, co Dawid kombinuje dziś z tym wiatrakiem.
– Poszedłem tam – mówi Marcin. – Wołałem, ale tata się nie odzywał. Wszedłem na górę. On tylko wisiał. Nie odezwał się.
NIE ZDJĘLI GO
– Chłopak wpadł do domu i krzyczał, że coś się stało ojcu – opowiada pan Czesław. – Ubrałem się i pobiegłem pod wiatrak. Zadzwoniliśmy też po strażaków. Najpierw nasi ze wsi przyjechali, potem z Iławy. Nikt nie chciał i nie umiał syna stamtąd ściągnąć. Weszli na górę i mówili tylko: „Chyba nie żyje”. Wezwali policję. Ta przyjechała i zakazała zdjęcia zwłok, bo prokurator musi zrobić zdjęcia. I tak wisiał prawie do 17:00.
-– Wezwanie otrzymaliśmy około 14:30 – mówi Sławomir Nojman, oficer prasowy iławskiej policji. – W czasie gdy 42-letni mężczyzna naprawiał wiatrak, jego odzież zaplątała się w wał napędzający.
– Zanim wyszedł, rozmawiałem z nim – tłumaczy stary Ziółkowski. – Nie było czuć od niego alkoholu. Niech mi teraz ludzie nie gadają, że był pijany.
BYŁO POZWOLENIE
Po tym tragicznym wypadku urzędnicy zażądali od Ziółkowskich wszystkich zezwoleń na ustawienie siłowni elektrycznej i wiatraka.
– Wszystko stoi od kilkunastu lat – ze łzami w oczach mówi ojciec. – Wiatrak zacząłem budować bardzo dawno. Wszystkie części są oryginalne. Śmigła od wojskowego helikoptera, większość części kupiłem w stoczni. Wtedy nasi urzędnicy nie mieli pretensji do mnie, a teraz to najlepiej wlepiliby solidną karę, albo wsadzili do więzienia i uznali za winnego śmierci syna. Wcześniej nikt z nich nie przyjechał sprawdzić, czy grozi to jakimś niebezpieczeństwem.
– Odstąpiono od sekcji zwłok, ponieważ nie było takiej potrzeby – mówi Jan Wierzbicki, zastępca prokuratora rejonowego w Iławie. – Nie wykonano zatem badania na zawartość alkoholu we krwi denata. Wykluczono działanie osób trzecich. Był to nieszczęśliwy wypadek. Prokuratura nie wszczęła postępowania dotyczącego samowoli budowlanej. Jeżeli nawet tak było, to po 10 latach sprawa jest przedawniona, a wiatrak stoi już tam od 15 lat.
SMUTEK, ŻAL, BIEDA
42-letni Dawid Ziółkowski osierocił ośmioro dzieci. Jego żona Mirosława jest w ciąży z dziewiątym.
– To wielki żal chować syna – mówi Ruth Ziółkowska, matka Dawida. – Nigdy nie myślałam, że będę to musiała zrobić. On był dobrym synem. Teraz te biedne sierotki zostały bez niego.
Nastoletni Marcin, najstarszy syn Dawida, który znalazł martwego ojca, jest taki sam jak on.
– To też taka złota rączka, jak jego ojciec – mówi pani Ruth. – Syn umiał wszystko sam zrobić, a ten chłopak ma to po nim. Teraz wszystko na jego głowie zostanie. My już jesteśmy starzy i schorowani. Nie mamy siły do pracy w polu.
Rodzina Ziółkowskich żyje bardzo skromnie: – Do dziś jeden z mieszkańców wsi nie zapłacił nam za koszenie – mówi pan Czesław. – Jest nam winien prawie 4 tys. złotych. Dzieci chcą jeść. Ten wiatrak z oszczędności postawiłem, by było więcej pieniędzy na chleb.
JOANNA MAJEWSKA
Ten wiatrak jest „mordercą” Dawida.
Na platformie, w miejscu, w którym
zginął 42-letni mężczyzna, widać
jego syna – Marcina.