Przybył do Iławy nieco ponad rok temu. Od razu rzucił się w wir pracy. Mówi o sobie, że nie lubi nudy i każdy nowy pomysł obraca zawsze w czyn. Przez rok zmienił „biały” kościół nie do poznania. Nowy sufit, schody, drzwi, kruchta, ławki i nowa plebania. Co ważne, na tym nie koniec. Dziekan zapowiada dalsze zmiany w swej parafii.
JOANNA MAJEWSKA: – Staje ksiądz przed budynkiem kościoła, przed jego parafianami pierwszego dnia pracy tutaj i co sobie ksiądz wówczas myśli?
KS. DZIEKAN JERZY ŻOCHOWSKI: – Już w czerwcu zeszłego roku, zanim tutaj przyszedłem i zostałem dziekanem, by było gdzie zamieszkać, rozpocząłem remont budynku, w którym mieszczą się obecnie świetlice terapeutyczne. Jego spora część była w stanie surowym, bez okien i ogrzewania. Wciąż w nim mieszkam. Mam nadzieję, że już w tym roku zakończymy remont starej plebanii, w której przez lata mieszkali księża i była kancelaria. Choć ta już jest tam czynna. Należę do ludzi czynu. Typowy wodnik. Nie gdyba, nie myśli i nie zastanawia się, tylko od razu robi.
– Plebania pozostała w takiej wersji, w jakiej była. Nie było zakusów, by coś zmienić, powiększyć, wyburzyć?
– Pewnie, że były, bo i koszt byłby mniejszy, ale niestety nie dało rady.
– Konserwator zabytków?
– Między innymi też. Wiadomo, że remontowanie starych budynków pochłania więcej czasu i pieniędzy. Budowa od podstaw jest szybsza i bardziej konkretna, a tu musimy poprawiać każdy centymetr. Trzcinowe stropy, wymiana instalacji, nowe uzbrojenia… dramat. Na uporządkowanie czeka ogród od strony cmentarza, a miasto ma tam zrobić nowe ogrodzenie.
– Wróćmy do samego kościoła. Jak to się stało, że w ciągu roku udało się księdzu i, co ważne, chciało!, wyremontować wnętrze kościoła?
– To tak trochę z rozpędu poszło. Jak zbudowałem kościół wraz z plebanią w Nowym Dworze Gdańskim, czegoś mi zabrakło, a może poczułem, że nieźle mi to idzie i stąd nowe wyzwanie? Stało przed nami wiele przeszkód. Mijały godziny nad projektem z wieloma fachowcami, by zrobić tak, by było dobrze. Konserwator uważał, że beton wyłożony na podłodze kościoła to zabytkowe kamienie i trzeba było wykonać pewne ekspertyzy, by ruszyć dalej z robotą. Nowa podłoga rozjaśniła wnętrze, tak samo jak ławki i sufit. Wymieniliśmy wszystkie okna w prezbiterium, które też odnowiono. Okna są od środka drewniane, a od zewnątrz aluminiowe i dźwiękochłonne. Zainstalowano nowe nagłośnienie i mikrofony. Powstała Kaplica Wieczystej Adoracji.
– Zostawił ksiądz dawne ustawienie ławek, mówię tu o tych na bokach, w nawach.
– Tak, zostały. Więcej miejsca dla parafian. Te, które tu były przez lata, przeniesiono do przedsionka. Z tymi krzesłami też była miła historyjka, bo któryś z konserwatorów tłumaczył mi, że mają one historyczną wartość i są bardzo cenne. A one tak naprawdę były wzięte z remontowanego właśnie kina.
– Zmiany widać też na zewnątrz. Pierwsze pod „młotek” poszło lico kościoła.
– Dawne kamienne schody były niebezpieczne, ruszały się. A teraz Pan Marek Kraweć zrobił je naprawdę bardzo solidnie i starannie, całkiem za darmo. Do tego podjazd dla osób niepełnosprawnych. Zdemontowaliśmy czerwone okładziny z filarów i położyliśmy nowe. Kolejnym etapem były drzwi główne i na chór, a potem podłoga w wejściu. Teraz kończymy obmurowywanie fundamentów kościoła i ich ocieplenie, a także odprowadzenie wód opadowych, by nie podmywały murów.
– Czy coś jeszcze zostało do wyremontowania? Wciąż widzę pracowników budowlanych przed kościołem. Co jeszcze nowego parafianie zobaczą?
– Oj, wiele jest jeszcze rzeczy do zrobienia... Wiele... Pierwsza sprawa to wymienić wszystkie okna, potem pomalować kościół w jednolitym kolorze. Odremontować całkowicie organy, które są jedynymi organami piszczałkowymi w Iławie. Muszę zadbać o tę perełkę. Jeśli będą odrestaurowane, to nawet najlepsze elektroniczne organy nie zastąpią tego prawdziwego dźwięku. Obecnie to tylko Łaska Pańska utrzymuje te nasze organy przy życiu.
– Ale nie tylko renowacja organów czeka parafian. Z tego, co wiem, to i organista będzie nowy?
– Tak, od 1 października. Ten, który jest obecnie, to wspaniały muzyk, ale ucieka mi na studia. I cieszy mnie to, że chce się dalej uczyć, ma wielki talent. Żałuję Tomka, ale nie mogę go zatrzymywać. Nowy organista, Stanisław Wierzchowski, jest z Susza i wiele już lat grał w kościele. Zamieszka w Iławie.
– Kiedy parafianie będą mogli siąść na nowych chórze?
– Już zaczynamy tam remont. Obecnie balustrada i podłoga, potem ławki. Na licu balustrady chóralnej będą rzeźby aniołków grających na różnych instrumentach. Te rzeźby wykonuje dla nas iławski rzeźbiarz, który zrobił już stojak pod paschał, krzyż procesyjny i nową chrzcielnicę. Już zostało w niej ochrzczone pierwsze dziecko. Tak naprawdę nie jest on artystą, ale ma ogromne zamiłowanie do rzeźbiarstwa. Jak już to wszystko zrobię, to…
– …to się wyprowadzę, by budować kolejny kościół?
– Nie, nie, nie! Na bocznej ścianie, gdzie jest św. Józef, chcę zrobić piękną mozaikę Chrystusa Miłosiernego, który jest potrzebny ludziom. To jest moim marzeniem.
– Przeprowadził ksiądz, a raczej wciąż prowadzi, istną rewolucję w „białym” kościele...
– No można to tak nazwać. Niektórzy mogą sobie tak pomyśleć, przyszedł nowy i zaczął swe rządy. Niektórym się to nie podoba. Ja natomiast mam wewnętrzną satysfakcję, że coś zrobiłem i nie czekam na pochlebstwa. Wiem, że się zmieniło, ale na korzyść chyba nas wszystkich. Zburzyłem stare murki wokół kościoła, wyciąłem stare topole, tym samym odsłonił się teren i jest przyjemniej. Na wiosnę zabiorę się za upiększenie dziedzińca – nowy bruk granitowy i posadzimy cisy. Kwintesencją będzie odmalowanie kościoła z zewnątrz. Zastanawiam się, jaki wybrać kolor elewacji.
– No chyba biały? Jakby inaczej, „biały” kościół musi być dalej biały, bo dopiero wtedy zacznie się rewolucja!
– Zastanawiam się właśnie. Chciałbym w tym samym kolorze, co wejście, by dopasować elewację do koloru filarów. Powiedzmy kolor kości słoniowej.
– Pracy zatem jeszcze bardzo dużo...
– Tak, ważne jest, by ludzie wytrzymali finansowo i mieli zaufanie wobec swego proboszcza, że nie marnuje ich pieniędzy. Na szczęście są księgowi, którzy wszystko zapisują, bo nie każdą rzecz widać naocznie. Wiele pieniędzy pochłaniają dokumenty i różne projekty. Cieszy mnie też, że pomagają mi ludzie całkowicie świeccy.
– Jest czas na chwile tylko dla siebie? Czy ma ksiądz życie prywatne, o ile w ogóle można powiedzieć, że księża je mają?
– A mają, mają... Lubię psy. Mam amstafa i owczarka środkowoazjatyckiego. Ilekroć idę z owczarkiem na spacer wokół Jezioraka, to każdy się za nim ogląda. Mijające mnie kobiety mówią – „ale ładny”, ja wtedy sobie żartuję i pytam – „kto, ja?!”, na co one, „nie, nie… pies”. Złapałem bakcyla od byłego proboszcza Lucjana Gellerta i tak mi zostało. Psy to szczere stworzenia, co nie znaczy, że zastępuję nimi ludzi. Bardzo kocham zwierzęta i nigdy nie zostałbym myśliwym. Chciałbym, z miłości do zwierząt, zostać wegetarianinem. Nie jest to łatwe. Pewien Hindus powiedział mi, że chcąc zostać wegetarianinem bez szkody dla organizmu, trzeba przygotowywać się do tego typu żywienia dwa lata.
– Jaką drogę ksiądz przebył, by być tu z nami w Iławie?
– Pierwsza parafia była w Giżycku, potem Prabuty i Elbląg, a następnie jako wikariusz tu w tej parafii, potem Nowy Dwór Gdański i znów Iława.
– Tu już do końca?
– Na pewno na wcześniejszą emeryturę tu sobie zapracuję, by mieć czas na książki, które uwielbiam. Ulubione to: „Dzieci Jerominów” autorstwa Ernsta Wiecherta, mazurskiego pisarza i „Sto lat samotności” Marqueza.
– Jakiś biały kruk we własnej bibliotece?
– A, jest. Religijna książeczka z 1825 roku „O naśladowaniu Jezusa Chrystusa” Tomasza a’Kempisa. Perełka literatury mistycznej.
– Jakie ma ksiądz hobby?
– Nie jest to hobby, ale lubię kino i często wypożyczam jakieś filmy, którym potem na stronie internetowej naszej parafii wystawiam własną recenzję. Ma ona zachęcić do oglądania filmów o głębokim wyrazie, np. „Lawendowe wzgórza” czy „Czas motyli”. Lubię tradycyjną kuchnię japońską. Smakuje mi bardzo sushi i nie jest wcale tak prosto przygotować tę potrawę. Najlepsze restauracje mają nawet specjalne, bardzo drogie noże do oprawiania ryb. Ale najlepszą potrawą, rozkoszą dla podniebienia, są pyzy mojej mamy, która często mi je gotuje. Rodzice mieszkają ze mną i dlatego czuję się tu tak fantastycznie. Z zamiłowania jestem muzykiem. Bardzo kocham muzykę i na nowo chciałbym zacząć pogrywać na gitarze klasycznej.
– Widzę, że „kochanki” ma ksiądz wyborne...
– Ha, ha! Bardzo. Najbardziej muzyka barokowa, ale też filmowa. Ostatnio odkryłem szwedzkiego jazzmana Torda Gustavsena. Fascynuje mnie jazz skandynawski. Moim zdaniem msza jazzowa, która odbywa się corocznie w iławskim amfiteatrze, powinna odbywać się w „czerwonym” kościele. Tam czułoby się tę prawdziwą atmosferę.
– Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów w cementowaniu parafii. Od strony budowlanej, jak i duchowej.
JOANNA MAJEWSKA
Ks. kanonik Jerzy Żochowski, proboszcz parafii
pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii
Panny w Iławie, a jednocześnie dziekan. Prócz muzyki,
filmów i spacerów z psami znajduje czas, by pograć
nie tylko na gitarze, ale i w piłkarzyki.
Jak widać, nawet grabie dziekan zgrabnie trzyma.