Leszek Olszewski:
A czyny jego na was i na dzieci wasze...
Doszło w Iławie do swoistego przesilenia wiosennego lub bardziej takiego małego „triumfu woli”. Zawiązał się bowiem strukturalnie i medialnie komitet ds. przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania burmistrza Iławy Jarosława Maśkiewicza, co jest inicjatywą równie wstydliwą co szczytną.
Jeszcze dwa lata temu, gdyby ktoś zasugerował taki rozwój lokalnej demokracji, wzięlibyśmy go pewno za zbiega z Zakładu Odosobnienia Psychiatrycznego. Iława jawiła się bowiem wówczas może nie oazą mlekiem i śledziem płynącą, ale organizmem grodzkim prężnie, rączo i wielotorowo zmierzającym ku kolejnym wyzwaniom, jakie niesie za sobą galopująca przede wszystkim proeuropejsko rzeczywistość. Rzeczywistość pełna, jak mało która przedtem, wyzwań dla ludzi „dziś” myślących kategoriami „jutra”, nie zaś reliktów minionej epoki, którzy mentalnie tkwić w niej będą do kresu swych dni.
Winą tego burmistrza nie jest to, w jaki sposób sprawuje władzę, której fundament wytyczają braki podstawowej wiedzy (na tematy nie tylko merytoryczne, ale najbardziej etyczne) i otaczanie się osobnikami z kategorii BMW (bierny, mierny, wierny), wzajemne szczucie na siebie ludzi, zwalnianie z pracy niepokornych i niewygodnych, liczne nadużycia finansowe itp. On po prostu tak sprawowanie władzy postrzega i tu nic mu nie dała do myślenia zmiana ustroju 14 lat temu, czy też mechanizmy kontroli, które się pojawiły (i dzięki którym non stop coś tam na wierzch mu wypływa), i chociażby fakt funkcjonowania wolnej prasy, która bez ogródek wyciąga na wierzch matactwa szyszek daleko większego kalibru niż jakiś regionalny pan w garniturze z Iławy, Małkini czy Pcimia Górnego.
Ten cios obuchem, jaki aktualnie przeżywamy, pozwalając, by gości miasta witał, żegnał i przyjmował w naszym imieniu człowiek podobnie mało elastyczny w dostosowaniu się do czasu teraźniejszego, a do tego skazany już za swe niecne występki wyrokiem karnym sądu, jest rzeczą podwójnie wstydliwą w obliczu wejścia Polski do UE – wspólnoty cywilizacyjnej, w której to podobny burmistrz z podobnym bagażem blamażu już dawno uciekłby ze swej mieściny na drugi koniec kosmosu. No chyba, że nie uciekłby, bo akurat odsiadywał wyrok.
W cywilizacji prawo jest prawem, a urzędnik je łamiący odpowiada „ku przestrodze”, według zasady wzmożonego nacisku na efekt karny, czyli odstraszający innych. Trochę zgodnie ze starochińską zasadą zabicia koguta na oczach małpy.
Polska po 1 maja błyskawicznie nadrobi tę ścieżkę zdrowia w drodze do realnej praworządności. W innych dziedzinach już ludzie się dziwią, że są np. jakieś pieniądze do podjęcia, ale Unia stawia twarde warunki na co i ile będą one przeznaczone.
Tam nie można przelewać gotówki z ulicy-widmo na konta zaprzyjaźnionych biznesmenów. Albo z sadzawki (zwanej „jeziorem”) na ubikację miejską, a z niej (też widmo) – na dokończenie budowy domku letniskowego albo kupno nad morzem mieszkań dla córki i synusia, bądź pociotka kochanki...
Ale do 1 maja jeszcze kilka dni i nocy, a problem Iławy rozpalił się niespotykanym do tej pory światłem. Zbyt wielu ludzi już nie wytrzymuje tego wstydu, do którego miasto doszło w niecałe dwa lata pod nową banderą.
Statek osiadł na mieliźnie, tonie, ludzie skaczą sobie do gardeł, bo kapitan – okazuje się – nie ma większego pojęcia o swoim fachu, a z wykształcenia jest – dajmy na to – technologiem żywności stonki (patrz: PGR). Jednak bardzo sprytnym, bo mimo tej mielizny i beznadziei części załogi „coś” stale obiecuje, innych trzyma w ryzach, a sensowne zarzuty poirytowanej większości zbywa milczeniem bądź też zwalaniem winy na... poprzednią załogę z kapitanem po Wyższej Szkole Morskiej. Oni winni, oni brzydcy, oni źli. Że się zapytam: ile można znosić taką dziecinadę?
Piszę w kontekście posiedzenia Rady Miejskiej w Iławie, która zdecyduje o absolutorium za 2003 rok dla burmistrza Jarosława Maśkiewicza.
* Za okres, gdzie o mieście w mediach i jego perspektywach było cicho jak nigdy, za to o nim samym i perspektywach jego – tu raban był ogólnopolski.
* Za rok, gdy udowadniał, że czarne jest białe, aż sąd pokazał nam jak widzi jego „niewinność”.
* Za rok, w którym według swojego widzimisię zwalniał ludzi z pracy, za co teraz ratusz (budżet z naszych podatków!) płaci ciężkie pieniądze, bo nie z jego sutych kont prywatnych.
Pieniądze mogły iść na dożywianie dzieci, zbudowanie ulic i boisk, dowolną inwestycję – na to nie ma, bo sądy znów są przeciwko niemu. To tylko wycinek – będzie tego...
Niemniej za tydzień dowiemy się imiennie, który człowiek z rady miejskiej oddał głos w jaką stronę i to wyartykułujemy bardzo dokładnie pogrubioną czcionką, chociażby w kontekście następnych wyborów. Dla mnie jest dziś tutaj sytuacja paralelna jak w każdym narastającym konflikcie – albo jesteśmy po prawej, albo po lewej stronie barykady i potem możemy się w tym kontekście rozliczać.
Co zaś do „Nie!” obywatelskiego, czyli podpisów o przeprowadzenie referendum to kładę nacisk na jedno – tych list w Iławie nie zobaczy żaden niepożądany pan lub pani. Wszystko po sfinalizowaniu inicjatywy wędruje do Komisarza Wyborczego w Elblągu, który na tej podstawie podejmuje decyzję o terminie przeprowadzenia referendum. Trochę urzędniczo to zabrzmiało – proszę o wybaczenie!
Stąd – zdecydowani! – proszę się nie obawiać jakiejś akcji odwetowej od mściwych tyranów czy innych King Kongów. Rzecz jest dopracowana od strony logistycznej. Jak ktoś ma ochotę, to długopis w rękę i – w imię powrotu w strawne realia – do przodu!
Przecież zgodnie z wytycznymi religii katolickiej, którą tu się wyznaje, każdy ma prawo do popełniania błędów, grzechów i wypaczeń, ale można to wyczyścić jeśli sami się skruszymy i zadeklarujemy poprawę. To, że ponad osiem tysięcy z Was dało się ogłupić półtora roku temu – trudno! Każdemu mogło się zdarzyć – Wam się zdarzyło...
Śmieję się trochę nad ostatnim zdaniem, ale to czasem najlepszy znak w drodze ku lepszemu jutru. Jutru już bez „człowieka z kryminalną przestępczością” (cytat z ust zainteresowanego). Fajna perspektywa? Nad wyraz!
LESZEK OLSZEWSKI
Rozprawa przed sądem w tzw. sprawie lubawskiej,
zwanej też Śrubokręt-Gate, gdzie głównym
oskarżonym i osądzonym został Jarosław M.,
ówczesny burmistrz Lubawy, a dziś Iławy.
Na zdjęciu: zeznaje jego zaufany człowiek
– świadek Andrzej D.
Jednym z kilku obrońców tej wokandy
był Andrzej Kozielski (adwokat po prawej),
na codzień – radny Rady Miejskiej w... Iławie.