Zygmunt Wyszyński
No wreszcie. Zawiązała się grupa inicjatywna zbierająca podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania „zbawiciela” Iławy, czyli Jarosława M., burmistrza tego nieszczęsnego grodu. Tymczasem człowiek ten co chwila moczy tyłek. Wcale nie chodzi mi o sikanie w majtki... I wcale też nie jestem pewien, że naprawdę coś drgnęło.
Zawsze twierdziłem, że celem nadrzędnym działania w Iławie burmistrza Jarosław M. jest napchanie kieszeni sobie i kilku kumplom (obojętnie jakim sposobem) oraz umożliwienie różnych okazji do zarobienia swoim poplecznikom z ratusza (trzem radnym i kilku urzędnikom). Dla mydlenia oczu było i wciąż jest to poparte różnymi ideologicznymi frazesami czy wręcz wierutnymi kłamstwami.
O tym, że nie jestem gołosłowny, niech przekonają wszystkich publiczne wypowiedzi pana Jarosława M. Otóż nie mniej ni więcej, burmistrz uparcie i na okrągło plecie: ileż to on już zrobił dla „wielkiego rozwoju Iławy”, ileż to on już „wybudował”, ileż to on już zrobił „na polu walki z bezrobociem” itp. Przy tym wmawia sobie (co rano przed lustrem), że ma „doskonałe relacje z mieszkańcami”. Nic tylko pokiwać głową z politowaniem.
Wystarczyłoby ot choćby, gdyby tylko przypomniał sobie ankietę Czytelników „Kuriera” w konkursie na człowieka roku. Oto miara popularności w mieście i regionie. A prawda jest taka, że te jego słynne i tak już okrzyczane roboty budowlane (zwłaszcza na obwodnicach drogowych) Iława zawdzięcza w całości spadkowi po poprzednikach.
Pan Jarosław M. niczego nie wybudował. Zamiast patrzeć na dobro miasta, tylko łypie oczyma „gdzie by tu ogłosić sprzedaż gruntów” i oczywiście – jako „doświadczony inżynier” w duchu nowoczesnego „dogadywania się” – jak tu zrobić bardzo „dobry interes z inwestorami”. O tak, znamy my już dobrze te jego dogadywanie się z Lubawy... Oj znamy...
Co można sądzić o zwalczaniu bezrobocia przez pana burmistrza – nie muszę pisać. Każdy widzi. Co więcej, wielu to odczuwa. Mam wrażenie, że pan Jarosław M. wzoruje się na premierze Millerze, który – jak gdyby nigdy nic – wmawiał 40 milionom ludzi kolejne „sukcesy” swojego rządu i SLD. Zatem ciekawe, dlaczego nie już szefem rządu (nierządu)...
O tym, że dla wielu iławian kompletnie niezrozumiałe jest postępowanie prokuratury, dotyczące „zapodziania się” raptem 100 tysięcy złotych w Lubawie, pisałem już wielokrotnie (słyszałem, że za moje śmiechy prokuratorzy mszczą się teraz na redaktorze naczelnym „Kuriera” i szykują mu rozprawę za rozprawą).
Ale do licha: ktoś te lubawskie pieniądze zgarnął! Jeśli tak – to opłaciło się. Prokuratura wzrusza ramionami, sąd jedzie według niedokończonych ustaleń prokuratury, kółko się zamyka, koleś śmieje się nam wszystkim w twarz. Został ukarany grzywną w wysokości zaledwie 4 tys. złotych, więc na czysto „wyjechało” 96 tys. złotych. Opłaciło się? No pewnie. Pieniądze te powinny być zwrócone co do złotówki. A gdzie są? Wiedzą wszyscy, tylko nie prokuratura.
Tak samo dotyczy to wypłacania odszkodowań za niezgodne z prawem zwolnienie pracowników ratusza. I najnowsze „kwiatki”: nadużycia przy delegacjach służbowych. Ja nazwę to po imieniu, bo nadużywać to sobie można, ale czyjegoś zaufania. W tym przypadku chodzi o zwykłe, pospolite, bandyckie szachrajstwo. Mam nadzieję, że Komisja Rewizyjna dokładnie przyjrzy się tym wszystkim numerkom i wystąpi o zwrot niesłusznie pobranych kwot.
Pomijam moralny aspekt tej całej sprawy, ponieważ pan M. po prostu nie wie co znaczy słowo „moralność”. Ma swoją własną moralność, która zamyka się w słowach: „Ja tu rządzę!”, a do dziennikarzy: „Mołczat’ sabaki” (a może z rosyjskiego przełożyć to na język ukraiński, którego pan burmistrz udaje, że nie rozumie...). Można w życiu czegoś nie zrozumieć, ale żeby tak hurtem wszystko jak leci...
Widziałem na łamach wielce wymowną minę pana przewodniczącego Rady Miejskiej w Iławie – Edwarda Bojko. Kapitalna mina panie Edwardzie! Oddaje wszystko, co można sądzić o takim burmistrzu. Ironia, politowanie. No i refleksja: „Kurczę, kogo ja poleciłem społeczeństwu Iławy jako burmistrza... Co ja narobiłem...”. Panie Edwardzie, biję panu brawo i proszę o jeszcze. Proszę przejąć sprawy w swoje ręce.
Zawsze można zarobić. Jeśli nie w Iławie, to „na Iławie” (świetny tytuł na jedynce „Kuriera). Jeśli się zestawi wszystkie „osiągnięcia” burmistrza Jarosław M., to staje się zrozumiałe, dlaczego burmistrz zerwał rozmowy z koncernem turystycznym OETKEN z Niemiec.
Koncern działa poprzez swoich pełnomocników, a więc jest niejako bezosobowy. Pełnomocnik (przeważnie prawnik) działa w ramach swoich uprawnień, więc jakiekolwiek „dogadywanie się” w stylu i rozumieniu pana burmistrza nie może mieć tu miejsca, bo to się zwyczajnie temu koncernowi nie opłaca... No, ale dla burmistrza co to za interes, jeśli dla siebie czegoś nie osiągnie... I tu jest, moim zdaniem, cały szkopuł tej sprawy.
Ja mówię w ten sposób. Dość już tych zagrywek! Tu nie Lubawa! Tu nie będzie folwarku! Tu nie będziemy siedzieć cicho! W Iławie te numery nie przejdą!
Wcześniej pisałem, że burmistrz wywinie jeszcze nie jeden numer. Oby tylko – do czasu odwołania go ze stołka – tych numerów (przepraszam: „osiągnięć”) było jak najmniej. Mam nadzieję, że społeczeństwo Iławy stanie na wysokości zadania i w referendum da odprawę misjonarzowi.
Ma rację pan Tadeusz Listkowski tłumacząc na łamach, że jako niezależni felietoniści bardzo często jesteśmy prowokowani przez najróżniejsze środowiska (nie tylko kolegów i znajomych) do pisania na określone tematy. W takich przypadkach przypominam zawsze to, o czym już dawno i do znudzenia pisałem.
Po prostu. Weź człowieku kawałek papieru i po prostu własnymi słowami napisz to, o czym myślisz i co cię boli. Pozwolę sobie zapewnić w imieniu redakcji „Kuriera” (prawda, panie redaktorze naczelny?!), że na pewno będzie to w redakcji z uwagą przeczytane i opublikowane. Trzymany w ręku „Nowy Kurier Iławski” jest przecież dla Czytelników i każdy może pisać o tym, co mu leży na sercu.
ZYGMUNT WYSZYŃSKI