Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Znowu podwyżka za wywóz śmieci
Nowa sekretarz miasta Iławy
Hulajnogi blokują miasto
Kto wreszcie zlikwiduje szlabany?
Kolejna porodówka zlikwidowana
Szef zapłaci za zmarłego pracownika
Koniec ery Adama Żylińskiego
Zabił ją narkotyk
Odeszła legenda sportu
Nie żyje Aleksandra Zecha
Iga Świątek i Agnieszka Radwańska polubiły Iławę
Droższe bilety autobusów miejskich
Czy ktoś kradnie nawet woreczki na psie kupy?
Paszport wyrobisz w Iławie!
Czy przewodniczący Brzozowski straci mandat?
Znany muzyk jazzowy oskarżony o pedofilię
Remont mieszkania ITBS. Chciałam tylko normalności.
Znaleziono zwłoki kobiety
Dziecko zmarło w Dzień Dziecka
Pierwsza sesja i już podwyżka zarobków burmistrza
Więcej...

INFORMACJE

2010-04-21

Atak byka złamał mu życie


50 lat temu ataku rozwścieczonego byka sprawił, że Eugeniusz Biazik przestał chodzić. Mimo kalectwa uczył się i pracował. Teraz jednak jego schorowany organizm coraz mniej sobie radzi. Mieszkaniec Stradomna zwrócił się do naszej redakcji po pomoc w zebraniu pieniędzy na elektryczny wózek.


6 maja 1960 roku, to data, która na zawsze zmieniła życie Eugeniusza Biazika.

– Miałem wtedy 18 lat i byłem pełnym życia chłopakiem – wspomina mężczyzna, który wówczas z rodzicami i ośmiorgiem rodzeństwa mieszkał w Łodygowie pod Kisielicami. – Matka kazała mi iść na pole, bo zauważyła, że byk się zerwał. Bała się, że zadepcze zboże. Ale ja zamiast go uwiązać, to spuściłem jeszcze krowy. Położyłem się w trawę i pilnowałem tylko, by zwierzęta w zboże nie weszły.


WZIĄŁ ZA ROGI

Niespodziewanie byk pojawił się tuż obok niego.

– Może rozwścieczył go zapach wypastowanych butów? Bo przed atakiem obwąchiwał je nerwowo – zastanawia się 68-latek. – Chciałem uciekać, ale uderzył mnie w nogi i zwalił na ziemię. Próbowałem trzymać go za rogi, by uniknąć kolejnych ciosów, ale był dla mnie za silny.

Zwierzę dotkliwie go poturbowało. Wbijało w jego ciało rogi, gryzło i kopało. Genek wołał na pomoc, ale zanim ta dotarła, był już w ciężkim stanie.

– Wuj przybiegł z pola – opowiada pan Eugeniusz. – Posmagał zwierzę batem i wtedy odeszło, ale patrzyło wciąż na mnie bardzo nerwowo. Bardzo krwawiłem.

Poranionego chłopaka z wozu zabrali lekarze.

– Ale kiedyś nie było jak teraz, że delikatnie na noszach człowieka zabierają – twierdzi mężczyzna. – Zamiast spuścić boczną deskę w wozie i przełożyć na nosze, to ciągnęli mnie za nogi. Do dziś nie mam pewności, czy to przypadkiem oni, a nie byk, nie przekreślili moich szans na chodzenie i normalne życie.


NAJGORSZA PRAWDA

Trafił najpierw do szpitala w Iławie, potem Olsztynie. Nikt mu nie powiedział, że skazany jest na kalectwo. Wciąż miał nadzieję, że wszystko się ułoży.

– Dopiero konsultant z Warszawy, który mnie odwiedził na oddziale, powiedział mi prawdę – relacjonuje Biazik. – Za to byłem mu wtedy bardzo wdzięczny, bo prawda, choć najgorsza, lepsza jest niż kłamstwo. To był dla mnie szok, płakałem. Doktor pocieszał, że wyślą mnie do ośrodka w Konstancinie i tam nauczą chodzić o kulach.

Tak się stało. Wkrótce Biazik trafił na półroczną rehabilitację. Niestety, większość jej kosztów ponosili rodzice. Chłopak nie był, jak wówczas wszyscy rolnicy, ubezpieczony. Nie dostał renty.

– W Konstancinie nie było lekko – wspomina. – Cały dzień ćwiczyliśmy, zaczynało się jeszcze przed śniadaniem. Ale wiele mi pobyt tam pomógł, szybko stanąłem na nogi… oczywiście z kulami i aparatami ortopedycznymi. Potem jeszcze raz tam byłem. Cieszyłem się, że choć o kulach, to nie leżę w zamknięciu. Byłem bardzo zawzięty w ćwiczeniach, dlatego na tyle ile mogłem, stałem się niezależny.


SZKOŁA I PRACA MIMO KALECTWA

Jak mówi sam o sobie, zawsze był ciekaw świata i ludzi. Nie za długo mógł usiedzieć. Wkrótce dzięki wsparciu rządowemu udało mu się zdobyć zawód.

– Przez trzy lata chodziłem do szkoły w Poznaniu dla niepełnosprawnych – mówi Biazik. – Od dzieciństwa marzyła mi się mechanika. Chciałem naprawiać samochody i motocykle. Ale ze względu na mój stan zdrowia zostałem skierowany do montażu i naprawy odbiorników radiowych i telewizyjnych. Nie bardzo to lubiłem, ale chciałem się uczyć, choćby czegokolwiek, a nie siedzieć bezczynnie.

Po szkole długo szukał zajęcia. Zaproponowano mu pracę w zakładzie pracy chronionej w Barczewie, ale zanim rozpatrzono jego podanie, firma już była w likwidacji. Zaproponowano mu otwarcie własnego warsztatu w gminie.

– Byłem młody i bez doświadczenia, dlatego bałem się, że sobie nie poradzę bez wsparcia kogoś, kto już się na tym zna. Odmówiłem… – wspomina pan Eugeniusz. – Pojawiła się za to szansa, bym prowadził sklep spożywczy. Dużo pomagała mi siostra. Interes jakoś się kręcił i nic nie wskazywało, że to się zmieni.

Ale się zmieniło – szybciej, niż się spodziewał.


RENTA Z CHOROBY, NIE Z LENISTWA

– Po ponad 4 latach okazało się, że mam uszkodzone miedniczki nerkowe – opowiada mężczyzna. – Lekarze mówili, że mam natychmiast zakończyć pracę. Wiedziałem, że wiele ryzykuję, ale chciałem przepracować choć pięć lat, by móc ubiegać się o rentę.

Udało mu się uzyskać ten wymagany okres pracy. Jednak i potem pojawiły się problemy.

– Komisja w Iławie przyznała mi rentę, która choć trochę odciążyłaby moją liczną rodzinę – dodaje Biazik. – Ale odgórna komisja z Olsztyna zdecydowała, że skoro 5 lat przepracowałem, to jeszcze dam radę popracować dalej.

Wówczas Biazik odwołał się do sądu i ten ostatecznie przyznał mu prawo do renty. Sędzia uzasadnił, że dalsza praca w znacznym stopniu przyczyniłaby się do pogorszenia jego stanu zdrowia.

Dziś jego renta wynosi nieco ponad 600 złotych. Jak mówi inwalida, dopóki mógł, radził sobie sam i nie chciał od nikogo pomocy. Jednak teraz sytuacja się zmieniła.


BEZSILNY WOBEC SIEBIE

– Siedem lat temu lekarze powiedzieli mi, że moje nerki przestały działać i albo godzę się na śmierć, albo na dializy – mówi Biazik. – Trzy razy w tygodniu jestem wożony do Iławy. Widzę tylko przez szybę samochodu jak Iława pięknieje. I tak mi tego żal… że nie mogę być bliżej.

Pasją Biazika jest też przyroda. Szczególnie lubi słuchać śpiewu ptaków w pobliskim lesie. Wbrew chorobie, jest osobą bardzo towarzyską. Jednak choroba na tyle dotkliwie przykuła go do łóżka, że we własnym ciele czuje się jak w więzieniu.

– Tak bardzo chciałbym czasem posiedzieć na słońcu, które teraz widzę tylko za oknem – wyznaje mężczyzna. – Ale niewiele mogę. Moja mama ma 86 lat. Sama potrzebuje pomocy i wsparcia. Chciałbym choć trochę być dla niej pomocny, na przykład zakupy zrobić. Ale jestem bezsilny, wobec samego siebie…


NADZIEJA ZA 15 TYSIĘCY

Rok temu napisał do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych z prośbą o wsparcie w zakupie elektrycznego wózka.

– Mam wprawdzie wózek na napęd ręczny, ale po tym jak zaczęły mi puchnąć ręce po chorobie nerek oraz dopadła mnie osteoporoza, służy mi jedynie w domu – twierdzi mężczyzna. – Moimi jedynymi drzwiami na świat byłby wózek elektryczny. Ale jego koszt to koło 15 tysięcy złotych. Dla mnie kwota kosmiczna.

Niestety – fundusz odmówił mu pomocy, bo mężczyzna… jest za stary. Program finansujący takie wózki wprawdzie obejmuje mężczyzn powyżej 65. roku życia, ale wyłącznie aktywnych zawodowo.

– Mam ogromną nadzieję, że znajdą się ludzie, którzy zechcą mnie wspomóc, wnieść odrobinę słońca, śpiewu ptaków w moje schorowane i zamknięte życie – mówi pan Eugeniusz. – Marzy mi się obejrzeć Iławę z bliska za każdym razem, gdy za nią zatęsknię.

JUSTYNA JASKÓLSKA



Eugeniusz Biazik chciałby być pomocny matce, pani Weronice (86 l.), ale jest bezsilny wobec własnego ciała



Po tragicznych wydarzeniach chciał jak najszybciej wrócić do aktywności. Trafił na rehabilitację do Konstancina



Tu w specjalnie przerobionym aucie niepełnosprawnego kolegi. Kiedyś marzył o podobnym



17-letni Eugeniusz (zdjęcie zrobione na rok przed wypadkiem) marzył o pracy mechanika. Kochał motory. Wypadek zmienił całe jego życie



Ten wózek (Meyra Cityliner 415) to nadzieja na powrót do życia, którego tak wiele stracił przez wypadek

Jak pomóc panu Eugeniuszowi?

Osoby, które chciałyby wspomóc zakup wózka dla Eugeniusza Biazika, prosimy o wpłaty na konto Stowarzyszenia na Rzecz Osób Niepełnosprawnych Powiatu Iławskiego „Promyk":

Bank Spółdzielczy w Iławie
nr konta: 20 8831 0002 2001 0005 7772 0001
z dopiskiem „Na wózek dla Eugeniusza Biazika”

  2010-04-21  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106637852



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.