Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Silna kobieta z talentem
Znowu podwyżka za wywóz śmieci
Nowa sekretarz miasta Iławy
Hulajnogi blokują miasto
Kto wreszcie zlikwiduje szlabany?
Kolejna porodówka zlikwidowana
Szef zapłaci za zmarłego pracownika
Koniec ery Adama Żylińskiego
Zabił ją narkotyk
Odeszła legenda sportu
Nie żyje Aleksandra Zecha
Iga Świątek i Agnieszka Radwańska polubiły Iławę
Droższe bilety autobusów miejskich
Czy ktoś kradnie nawet woreczki na psie kupy?
Paszport wyrobisz w Iławie!
Czy przewodniczący Brzozowski straci mandat?
Znany muzyk jazzowy oskarżony o pedofilię
Remont mieszkania ITBS. Chciałam tylko normalności.
Znaleziono zwłoki kobiety
Dziecko zmarło w Dzień Dziecka
Więcej...

INFORMACJE

2007-01-24

Araś: Liczę na szybkie śledztwo


Rozmowa z JANUSZEM ARASIEM, byłym komendantem powiatowym policji w Iławie. Po roku został odwołany ze stanowiska wicekomendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie. Ma to związek z niejasnościami wokół zakupu przez niego samochodu z komisu w Iławie.


JOANNA MAJEWSKA: – Wyjaśnijmy na początku, na jakiej pozycji teraz pan się znajduje. Został pan wyrzucony, zawieszony czy też odwołany?

JANUSZ ARAŚ: – Jako oficer policji, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie szanuję decyzję komendanta głównego policji i przyjąłem ją do wiadomości. Jestem do tego zobowiązany i nie chcę z tym dyskutować i polemizować. Jestem odwołany ze stanowiska wicekomendanta, co nie znaczy, że zostałem wyrzucony lub zawieszony. Przebywam obecnie na zaległym urlopie z 2005 roku w pełnej gotowości do służby, czyli w dyspozycji komendanta głównego policji.

– Czy komendant główny policji w Warszawie zapoznał się już z pana wersją dotyczącą zakupu przez pana samochodu w jednym z iławskich komisów? Dodajmy, problematycznego samochodu, co było właśnie powodem odwołania pana ze stanowiska.

– Tak, zapoznałem komendanta głównego policji i przedstawiłem mu swoją wersję wydarzeń dotyczącą zakupu przeze mnie samochodu osobowego renault scenic. Wskazałem także dokumenty świadczące o tym, jaką kwotę za ów problematyczny samochód zapłaciłem.

– Rozpoczęło się już śledztwo w pana sprawie, które prowadzi bydgoska prokuratura.

– Jest ono prowadzone w sprawie, a nie przeciwko mnie i to jest znaczna różnica. Nie postawiono mi żadnych zarzutów. Mam nadzieję, że to śledztwo, w którym pojawia się moje nazwisko w sprawie korupcji, będzie przeprowadzone szybko.

– Był pan już przesłuchiwany?

– Do tej pory Biuro Spraw Wewnętrznych i prokurator ze mną nie rozmawiali. Znam wszystkie procedury dotyczące postępowania przygotowawczego i wiem, że zostanę niedługo wezwany do bydgoskiej prokuratury i na to jestem przygotowany. Jestem przekonany, że ta sprawa będzie wyjaśniona wszechstronnie i szczegółowo. Pozytywnie dla mnie.

– Dokumenty w pana sprawie, jak poinformowała nas prokuratura bydgoska, są już w BSW od listopada ubiegłego roku. Dlaczego zatem dopiero teraz został pan odwołany? Może był to hak na pana i czekano na „dogodne” warunki, by wykluczyć pana z gry, a stołek przekazać komuś z wyższej półki? Mam tu na myśli szefa Centralnego Biura Śledczego z Warszawy, Janusza Czerwińskiego.

– Jestem oficerem policji, proszę o następne pytanie.

– Czy to prawda, że w listopadzie dostał pan nagrodę od komendanta głównego policji?

– Tak, dostałem.

– Co takiego się stało, że teraz odgrzebano sprawę zakupu pana samochodu? Dwa lata temu, gdy pierwszy raz rozmawiałam z panem, mówił pan, że w sprawie zakupu nie ma żadnych niejasności, że wszystko jest zgodne z prawem i kupił pan to auto na nieregularne raty, wpłacając najpierw zadatek. Dopiero po zapłacie całości miał pan stać się właścicielem auta.

– Taka jest prawda. Za samochód zapłaciłem 46 tys. złotych w dwóch ratach. Pierwsza płatność miała miejsce 18 marca 2004 roku, gdzie wartość samochodu była wówczas ustalona na 47 tys. zł. Tego dnia wpłaciłem 30 tys. zł tytułem umowy zadatku i taką umowę posiadam (tu komendant pokazuje mi umowę zadatku datowaną na 18 marca 2004, jest tam wpisana kwota 30 tys. zł – red.). Są na niej podpisy kupującego i sprzedającego. Jednak nie byłem wówczas właścicielem tego auta. Jeździłem wtedy na dokumentach poprzedniego właściciela. Kolejna, ostatnia rata, jej termin w umowie zadatkowej był ustalony do 30 września 2004 roku, została wpłacona zgodnie z terminem. Było to 16 tys. złotych. Opuszczono mi cenę o tysiąc złotych z uwagi na to, że w aucie było kilka drobnych wad, które naprawiłem na własny koszt.

– Więc dokumenty potwierdzające zakup auta są w pana posiadaniu?

– Jest umowa zadatku, a z dniem wpłacenia ostatecznej kwoty otrzymałem fakturę kwitującą wpłatę drugiej raty. Dla mnie był to ciąg logiczny. Najpierw 30 tys., a potem 16 tys. zł. Kwoty, obie netto oczywiście, bo nie byłem zobowiązany do opłaty skarbowej.

– Ale nie ma faktury na całość kwoty, tylko na te 16 tys. złotych! Takowego dokumentu, z pełną kwotą zakupu, nie ma też w Wydziale Komunikacji w Iławie.

– Umowa zadatku, którą ja posiadam i jaką przesłałem do bydgoskiej prokuratury, nie znajduje się w iławskim wydziale komunikacji, ponieważ, jak mnie poinformowano, przeniesienia prawa własności samochodu można dokonać na podstawie faktury lub umowy kupna-sprzedaży.

– Ale z tych dokumentów wynika, że kupił pan jednak auto za 16 tys. złotych. Taki ostateczny dokument ma wydział komunikacji, a poprzedni nie został ujęty i nie jest brany pod uwagę. Nie dokonał pan z właścicielem komisu korekty umowy kupna-sprzedaży.

– Ja zapłaciłem za samochód 46 tys. złotych i powtarzam to po raz kolejny. Jak na razie nikt, prokuratura i BSW, ze mną na ten temat nie rozmawiał. Przed wezwaniem do prokuratury pewnych rzeczy niestety nie powiem, nawet pani.

– A może pierwsza zadatkowa umowa w ogóle nie miała miejsca i jest tylko fikcją, jest wyłącznie na papierze? Nie raz widziałam, jak policyjne radiowozy wystawały przed komisem, w którym kupił pan samochód i fundowały mu darmową ochronę. Nie jest to tak, że wynagrodzono panu te lata ochrony?

– Przepraszam bardzo, ale ja nie wystawałem pod tym komisem. Ta hipoteza jest bardzo daleka od prawdy. Z całą stanowczością będę bronił swego dobrego imienia. Umowa nie jest fikcją. Kwota, którą zebrałem na umowę zadatku, została przekazana przelewem z mojego rachunku. O tym, że kupiłem w taki a nie inny sposób ten samochód, wiedzieli moi znajomi, a także współpracownicy. Nie ukrywałem tego. W trakcie odbioru pierwszej wpłaty, zadatkowej, była też obecna osoba z rodziny sprzedającego. Jestem spokojny o moje dobre imię. Nie można tu mówić o jakichś kombinacjach i tym, że „trzymano mnie” w garści.

– Komis ten już dziś nie istnieje. Dopuścił się oszustwa w sprawie jednego ze swych klientów. Jak pan, osoba prawa, czuje się dziś, wiedząc, że „robił” interesy z oszustami?

– Proszę zwrócić uwagę na daty. Dnia 18 marca zawieram z komisem umowę zadatku kupna samochodu. Oszustwa komis dopuścił się w okresie letnim – lipiec bądź sierpień 2004 roku. Z tego, co pamiętam, postępowanie w sprawie owego komisu było prowadzone w dobrym tempie i zakończyło się skierowaniem sprawy do prokuratury. Właściciel komisu poddał się dobrowolnie karze zgodnie z kodeksem postępowania karnego. Wiem też, że pokrzywdzony odzyskał całość kwoty za tamten samochód. Więc, jak widać, w dniu wpłaty zadatku właściciel komisu nie był skazany i nie można tu mówić o tym, że robiłem interes z oszustem.

– Ale w międzyczasie się nim stał, więc nie byłoby lepiej dla pana wycofać się z umowy i spać spokojnie?

– Gdybym to zrobił, wycofał się z umowy zadatkowej, to ponosiłbym koszty związane z postępowaniem według kodeksu cywilnego.

– Jak się pan czuje, jeżdżąc tym samochodem?

– Normalnie. Kupiłem go za ciężko zarobione pieniądze, moje i żony. Wartość samochodu i to, że go kupiłem, podałem w oświadczeniu majątkowym za 2004 rok i za 2005, a powtórzyłem przy obejmowaniu stanowiska wicekomendanta wojewódzkiego policji w Olsztynie.

– Może pan już dziś iść na emeryturę. Jeśli odejdzie pan teraz dobrowolnie, to, wedle przepisów, sprawa przeciwko panu zostanie umorzona, a pan odchodząc nie straci swych uposażeń. Nie lepiej się wycofać i spędzać czas w ciepłym fotelu?

– Nie przyznaję się do winy. Gdybym się do tego przyznawał, to odszedłbym w chwili otrzymania informacji rozpoczęcia wewnętrznego śledztwa. Uważam, że najgorzej byłoby nie walczyć o swe dobre imię, napisać w ciągu kilku dni raport o zwolnienie, wystąpienie z policji, a mam do tego prawo jak każdy policjant już po 15 latach służby (Araś ma 27 lat służby w policji – red.), jednak tego nie zrobię. Liczę, że sprawa zostanie jak najszybciej wyjaśniona i to pozytywnie dla mnie.

JOANNA MAJEWSKA




Janusz Araś, były komendant powiatowej policji w Iławie
i wicekomendant wojewódzki w Olsztynie

  2007-01-24  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106706853



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.