Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Jak trwoga to do... piwnicy
Nie daj się oszukać!
Zbudują wojskowy radar radiolokacyjny
Pierwsza taka operacja
Do studzienki mógł wpaść człowiek!
Jakie komitety wystartują w wyborach?
Wilki rozszarpały psy domowe na oczach dziecka
Radna Ewa Jackowska: Czuję się oszukana!
Leczyła duszę i ciało. Anna Betley-Duda
Urodziła na klatce schodowej
Film „Na żelaznej drodze: 150 lat kolejowej Iławy”
Strajk w markecie Kaufland
Atak wilka na dzieci
Historyczne nominacje rządowe dla naszych z regionu
Budowa zabrała młode życie
Szokujący incydent w Szkole Podstawowej nr 1
Burmistrz jednak podnosi podatki
Tragedia w fabryce Szynaka. Zabiła go rutyna? Brak nadzoru?
Napisała ciąg dalszy „Znachora”
Zakaz wejścia na internę szpitala
Więcej...

2006-02-01

Katowice. Dwa metry od śmierci


Tuż po wyjściu z zawalonej hali zadzwonił do żony. Kilka metrów za nim runął metalowy dach. Tony żelastwa i śniegu. Przygniotło jego kolegę. MARIAN ŚWIĄDER z Iławy śmiało jednak mówi, że spokojnie wejdzie do budynku o płaskim dachu. Już w kwietniu wybiera się ponownie do Katowic.

Hodowla gołębi to jego wielka pasja. Już nawet nie pamięta, kiedy to się zaczęło. Obecnie Marian Świąder z Iławy jest prezesem Olsztyńskiego Okręgu Hodowców Gołębi Pocztowych i członkiem Głównego Zarządu Hodowców, w którego skład wchodzą także członkowie z Belgii, Holandii, Austrii, Słowacji i Niemiec.

Do Katowic pojechał wcześniej niż hodowcy. Musiał zająć się sprawami organizacyjnymi. W piątek odbyło się uroczyste otwarcie wystawy. Przyjechało wiele tysięcy osób.

– Było strasznie głośno i tłoczno – zaczyna opowiadać pan Marian. – Gołębie były z lekka wystraszone. Wokół tysiące ludzi i głośna muzyka. Odbywały się przy tej okazji różne koncerty. W sobotę około godziny 11:00, kiedy odbywała się koronacja mistrzów hodowli gołębi pocztowych, w hali było od 6 do 7 tysięcy ludzi.

Im bliżej sobotniego wieczora, tym bardziej hala zaczynała pustoszeć. Niektórzy poszli do hotelu oglądać skoki Adama Małysza. Inni zbierali się już do domów. Zdaniem pana Mariana tuż przed tragedią w hali mogło być jakieś 600 osób.

– Chodziłem po całej hali – mówi. – Rozmawiałem ze znajomymi. Kilku z nich teraz nie żyje... Z jednym umówiłem się o 16:30 w kawiarence na terenie hali. Wcześniej jednak podszedłem do stoisk handlowych, by kupić niezbędne rzeczy dla gołębi.


USIADŁ W ZASPIE I PŁAKAŁ...

Pan Marian zatrzymał się przy stoiskach. Tam chwilę porozmawiał ze znajomym. Do nich dołączył kolejny hodowca z Ostródy. Stali niespełna 10 metrów od jednego z głównych wyjść hali. Chwilkę gawędzili...

– I w tym momencie, jak ten znajomy z Ostródy oddalił się na jakieś 15 metrów od nas w głąb hali, runął dach, a za nim lawina śniegu – dodaje mężczyzna. – Byłem dwa metry od śmierci. Zaczęliśmy uciekać w kierunku wyjścia. Podmuch walącego się dachu, prętów i śniegu odrzucił mnie i kolegę ku wyjściu. Na pewno oglądaliście to w telewizji, te wyjścia w metalowych ścianach koloru granatowego. Wybuchła panika. Ludzie deptali się nawzajem. Zgasło światło. Ciemność wszystkich zdezorientowała. Ludzie nie wiedzieli, gdzie są i w którym kierunku mając biec, by dojść do drzwi. Udało mi się wyjść na zewnątrz. Jedynie z parkingu obok dolatywało światło. Siadłem w zaspie śniegu. Siedziałem tak i płakałem. Potem wziąłem telefon i zadzwoniłem do żony.

– Dobrze, że zadzwonił zanim ukazały się pierwsze informacje w telewizji – mówi żona pana Mariana. – Inaczej bym chyba nie wytrzymała w oczekiwaniu na jakąkolwiek wiadomość.

Już po 10 minutach zaczęły nadjeżdżać pierwsze ekipy ratunkowe.

– Ktoś musiał od razu zadzwonić – opowiada dalej hodowca. – Gdy ustał ten huk i trzask, mój kolega wszedł do środka ponownie. Miał w sobie tyle odwagi. Mówił, że tam pod zwałami blachy leży facet, który stał obok nas przy stoisku. Żył, po chwili wydostali go strażacy. Wokół straszny krzyk, wrzask ludzi wołających o pomoc i lament... Pełno ludzi z pokrwawionymi głowami wychodziło na zewnątrz.


PATRZYLI PRZEZ SZKLANE ŚCIANY

Obok hali stała oszklona rotunda, w której mieściła się restauracja. Budowla ta nie była scalona z tą potwornie wielką metalową konstrukcją. Tu właśnie zgromadziło się najwięcej ludzi, także z Iławy.

– Ludzie przez szklane ściany widzieli co się dzieje obok – mówi pan Marian. – Patrzyli jak obsuwa się śnieg, a dach przygniata ludzi. Rotunda nie zawaliła się, ale nie było z niej wyjścia. Kolega z Olsztyna rozbijał więc szyby, by mogli się stamtąd wydostać. Jeden ze znajomych wybiegł bez butów. Owinęliśmy jego stopy swetrem.

W hali co tydzień odbywały się dyskoteki na kilka tysięcy osób. W zeszłą sobotę budynek odwiedziło jeszcze więcej ludzi. Nagrzane powietrze szło do góry i naprężało ośnieżony dach.


WSZYSCY OD NAS URATOWANI

W niedzielę wieczorem pan Marian wrócił pociągiem do domu. Okręg, którego jest prezesem, wystawiał 28 gołębi. Uratowano 19 sztuk.

Prócz pana Mariana wróciła też cało do domu 4-osobowa „nasza” ekipa: Zbigniew Markowski, Józef Bomba, Wiesław Bytner i ks. Andrzej Jeździewski z parafii św. Brata Alberta na os. Podleśnym w Iławie.

Wiesław Bytner z Rudzienic był pod zwałami metalowej konstrukcji hali. Nie zdążył uciec. Odwiedziliśmy go w domu, ale hodowca na razie nie może mówić o tym, co się stało. Jest jeszcze w szoku. Z lekka poturbowany i zmęczony całą tą sytuacją. To jemu kilka lat temu skradziono całą hodowlę gołębi. Odbudował ją i znów zbiera laury za swoje ptaki.

– Obok niego leżał 10-12-letni chłopiec, który był przygnieciony przez metalową belę – wspomina ten koszmar Świąder. – Dalej zwłoki innego mężczyzny.

W śląskich szpitalach zostało dwóch mieszkańców Ostródy i jeden Olsztyna.

– Pojadę na kolejną wystawę – zaklina się pan Marian. – Jeśli dożyję, pojadę. Żadnej nie opuściłem przez te wszystkie lata... W kwietniu będę w Katowicach. Na pewno odwiedzę miejsce tragedii. Nie boję się wejść do budynku o płaskim dachu. Nic nie zdarza się dwa razy.

Z Iławy miało pojechać jeszcze więcej hodowców. Nie dogadali się jednak z Edwardem Bojko, dyrektorem iławskiej „budowlanki”, który miał im użyczyć pojazd. Dziś mówią, że to ich uratowało.

JOANNA MAJEWSKA




Marian Świąder przy swoich trofeach.
Przeżył „Katowice” i dalej może się cieszyć swoją
pasją – hodowlą gołębi pocztowych.


  2006-02-01  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102475566



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.